piątek, 21 marca 2014

Rozdział 14



~piosenka~

 Może wiem naj­le­piej dlacze­go tyl­ko człowiek pot­ra­fi się śmiać: 
 tyl­ko on cier­pi tak bar­dzo, że mu­siał wy­naleźć coś ta­kiego jak śmiech.Fryderyk Nietzsche
 
 ~*~*~*~
Dziewczyna zadzwoniła dzwonkiem do bramki. Miała nadzieję, że chłopaki będą w domu, bo nie miała zamiaru wracać do siebie. Czekając, wpatrywała się w ściany białego domu. Mimowolnie zaczęła postukiwać nogą o chodnik, przygryzając lekko policzek. Była zdenerwowana, o czym świadczyła cała jej postawa. Jej wzrok po chwili zaczął błądzić od okna do okna, w poszukiwaniu jakiegoś ruchu, który mógłby zdradzić czyjąś obecność. Firanki pozostały jednak nietknięte, a ich prześwitująca tkanina nie ukazała za sobą żadnej osoby.  Poirytowana długim oczekiwaniem, ponownie nacisnęła guzik od domofonu. Tym razem jednak doczekała się odpowiedzi. Słysząc charakterystyczne brzęczenie, pchnęła drewnianą bramkę. Znalazła się w zadbanym ogrodzie  i śmiało ruszyła chodnikiem z czerwonych płytek w stronę drzwi. Kiedy podchodziła, właśnie się otworzyły. Zdziwiona zarejestrowała, że osobą, która przed nią stoi nie jest ani Louisem ani Harrym. Kobieta przyglądała się jej zaciekawiona, próbując chyba znaleźć gdzieś w pamięci jej twarz. Zmarszczyła brwi, nie mogąc przypomnieć sobie gdzie już widziała stojącą przed nią blondwłosą dziewczynę. Susan za to doskonale wiedziała, kim jest ta kobieta.
- Dzień dobry, pani Anne! Mam na imię Susan Cole. Może jeszcze mnie pani pamięta? - uśmiechnęła się do niej szczerze. W oczach kobiety zabłysło zrozumienie.
- Susi! - krzyknęła i przytuliła ją mocno - Jak ty urosłaś! Ostatnio, kiedy cię widziałam miałaś może z osiem lat. Wejdź proszę - odsunęła się od niej i przepuściła ją  w drzwiach. - Chyba cię troszkę pobrudziłam mąką - powiedziała przepraszającym tonem, strzepując z jej płaszcza biały proszek. Susan dopiero teraz zauważyła, że mama Harry'ego ma na sobie fartuch i jest trochę pobrudzona. - Właśnie robiłam ciasto z jabłkami. Dzisiaj rano wróciłyśmy z Gemmą i Jay z wyjazdu, więc postanowiłam zrobić chłopcom jakiś przysmak. - Susan powiesiła płaszcz i zdjęła buty, po czym skierowała się wraz z kobietą w stronę kuchni. Usiądź - Anne wskazała jej  uśmiechem krzesło przy stole. - Więc opowiadaj! Jak to się stało, że tutaj jesteś? Nie chodzi mi o nasz dom, bo zgaduję, że przyszłaś do chłopaków, ale o Londyn. - odwróciła się na chwilę, żeby włożyć ciasto do nagrzanego piekarnika.
- Mój ojciec rozszerzył działalność na Anglię i stwierdził, że tu się będzie lepiej pracowało - odparła Susan, krzywiąc się na samą myśl o swoim tacie. Anne uśmiechnęła się do niej szeroko, po czym odwróciła się i zaczęła sprzątać blat - A jak tam u twojej mamy? Nawet nie wiesz jak żałuję, że urwał się nam kontakt - westchnęła smutno. To pytanie trochę zszokowało blondynkę. Była pewna, że pani Styles będzie wiedzieć o śmierci mamy. Zawsze się przyjaźniły i była pewna, że ojciec poinformował ją o tym. Ba! Przez jakiś czas miała do niej żal, że nie pojawiła się na pogrzebie.
- Ona nie żyje - odparła szeptem.Kobieta, słysząc to zesztywniała.
- Tego się właśnie obawiałam... Kiedy zmarła?
- Dwa lata temu - Susan przełknęła głośno ślinę. Anne umyła ręce i podeszła do niej.
- Tak strasznie mi przykro, że nie mogliśmy ci wtedy pomóc - mówiąc to, pogłaskała nastolatkę po włosach. Susan podniosła głowę i zobaczyła łzy w oczach kobiety. To jej nie pasowało do Anne. Ona kiedyś zawsze była wesoła i nigdy się nie załamywała. Była silna, bo musiała taka być, wychowując samotnie dwójkę dzieci. Znała dobrze mamę Susan i nie dziwiło jej to, że  wiedziała o chorobie. Kobieta nadal głaskała jej głowę a Susan po raz pierwszy od dwóch lat poczuła, że ktoś na prawdę się o nią troszczy. Opiekuńczy wzrok Anne sprawił, że poczuła ciepło rozlewające się po całym ciele. I na chwilę znowu poczuła się jak mała, bezbronna dziewczynka. Dziecko, które nie różni się niczym od rówieśników i nie przeżywa żadnej tragedii. Spadła gdzieś maska złośliwej i nieprzystępnej nastolatki. Tym delikatnym dotykiem, kobieta obudziła w niej coś, czego nie czuła od lat. Chyba nikt nie mógłby być komuś tak wdzięczny, jak ona jej teraz. Zebrało się jej na płacz, chociaż sama nie potrafiła stwierdzić dlaczego.
W tej chwili usłyszały otwierane  drzwi i obydwie podskoczyły na ten dźwięk.
- Już jestem! - krzyknął Harry. Po chwili jego głos nabrał zdziwionej nuty - Mamy jakiegoś gościa? - zapewne zauważył płaszcz, w którym przyszła Susan. Kiedy po chwili wszedł do kuchni, uśmiechnął się szeroko. Blondynka jednocześnie poczuła się szczęśliwa, widząc go, a z drugiej strony żal jej było, że przerwał miłą chwilę. Pod wpływem jego spojrzenia, odwróciła wzrok, zainteresowana  nagle piekarnikiem.
- Cześć, Harry - Anne uśmiechnęła się szeroko do syna - Chyba będziesz mi musiał wytłumaczyć, dlaczego nie poinformowałeś mnie o przyjeździe Susan. Chłopak wyraźnie się speszył, słysząc te słowa.
- Zapomniałem, przepraszam mamo - odparł nerwowo.
- Nic się nie stało, nie przejmuj się. Idźcie już do ciebie porozmawiać, bo zakładam, że bardzo wam obojgu na tym zależy - Anne zaśmiała się i żartobliwie pchnęła syna w stronę korytarza. Susan wstała i podeszła do chłopaka. On, jak przystało na gentlemana przepuścił ją w drzwiach. Susan uśmiechnęła się do niego szeroko i ruszyli w stronę schodów, prowadzących na drugie piętro.
- Przepraszam, że nie powiedziałem, o tym że się przeprowadziłaś, ale jakoś wyleciało mi to z głowy. Poza tym wróciły dopiero dzisiaj rano i nie miałem nawet czasu żeby dłużej z nimi porozmawiać. - speszony, przejechał dłonią po włosach, pozwalając, żeby loki przepłynęły mu między palcami.
- Rozumiem, Hazz przecież nic się nie stało - Uśmiechnęła się do niego szczerze. W tym domu bardzo łatwo było się odprężyć i zapomnieć o problemach. Być może właśnie dlatego, Susan tak lubiła tutaj przychodzić.
Kiedy weszli do pokoju chłopaka, nie mogła się powstrzymać przed głębszym wciągnięciem powietrza do płuc. Sama nie zdawała sobie sprawy, że uwielbiała zapach Harry'ego, który w tym miejscu był wyjątkowo intensywny. Przesunęła leniwie wzrokiem po znanym już jej pomieszczeniu. Odwróciła się do chłopaka.
- Mogę ci się wygadać? - zapytała niepewnie, zakłopotana. Harry uśmiechnął się szeroko, szczęśliwy, że to do niego przyszła się zwierzyć. - Jasne, po co jeszcze pytasz? - Położył na łóżku i pociągnął ją lekko za dłoń, zachęcając żeby poszła w jego ślady. Kiedy tak leżeli, chłopak musiał siłą powstrzymywać się, żeby nie patrzeć jej na usta. Z dnia na dzień jego uczucie do blondynki rosło, chociaż nie było jeszcze na tyle wielkie, żeby zagłuszyć zdrowy rozsądek.
- Mój ojciec chyba zaczął się spotykać z jakąś kobietą. Wiem, że nie powinnam być o to zła, ale nie mogę zrozumieć tego, że mi o tym nie powiedział.
- To jak się o tym dowiedziałaś - zdziwiony, zmarszczył brwi.
- No może nie było to zbyt...kulturalne? To chyba dobre słowo... Dzisiaj kiedy brał prysznic po powrocie z pracy jego komórka dzwoniła chyba z pięć razy. Akurat jadłam obiad, a jego telefon leżał na blacie tuż obok mnie. W końcu przestał dzwonić, ale przyszedł jeszcze jakiś sms. Zaintrygowana tym, kto może tak bardzo chcieć się z nim skontaktować, przeczytałam go. - przerwała zakłopotana.
- Więc był on od kobiety i po tym co w nim napisała, wywnioskowałaś, że są z nim spotyka? - zapytał Harry. Blondynka skinęła lekko głową. - Co po tym zrobiłaś?
- Nic szczególnego. Wiedziałam, że sobie kogoś znajdzie. Byłabym naiwna, myśląc, że ze względu na mamę już w nikim się nie zakocha. Najbardziej zdenerwował mnie fakt, że nic mi o tym nie powiedział. Więc ubrałam się i wyszłam, nie mówiąc mu ani słowa. Jak sądzisz, czy powinnam z nim o tym porozmawiać, kiedy wrócę do domu?
- Myślę, że powinnaś. Może miał jakiś powód żeby ją przed tobą ukrywać, albo zwyczajnie się bał. Nie dowiesz się niczego bez tej rozmowy... No chyba, że postanowisz przeszukać jego cały telefon - Harry wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Dziewczyna dała mu kuksańca w brzuch.
- Ej! Nie pozwalaj sobie Styles! - zaśmiała się głośno. Harry uderzył ją w głowę poduszką, rozpoczynając tym samym długą i bolesną bitwę. Polało się w niej wiele łez, ale oczywiście wszystkie były ze śmiechu. W pewnej chwili zdyszana dziewczyna nie mogła już dłużej się bronić.
- Koniec! Ja już nie mogę! - leżała na łóżku a Harry stał nad nią z poduszką przygotowaną do ciosu. W tym momencie, kiedy już chciał ją uderzyć, do pokoju wpadł Louis.
- Harry to ja tu jestem dzieckiem! Hej Susi - przeciągnął ostatnią literę i podbiegł się do niej przytulić. - Niall mówił, że cały dzień nie odbierasz telefonów. Jeśli się pośpieszysz, to jeszcze go złapiesz. Odprowadzał mnie po szkole. Biedak myśli, że go ignorujesz. - zaśmiał się wesoło, jakby uważał zmartwienie Irlandczyka za niezłą zabawę. Taki właśnie był Louis, uśmiech praktycznie nigdy nie schodził z jego twarzy. Nie zauważył nawet, że swoimi słowami pozbawił Harry'ego całej wesołości. Blondynka cmoknęła Lou w policzek i szybko wstała, próbując ogarnąć ręką włosy, które w tej chwili sterczały na wszystkie strony.
- Zupełnie o nim zapomniałam! Dzięki Louis, dogonię go.  Cześć chłopaki... I dziękuję za pomoc Harry - spojrzała w oczy Stylesowi, ale po chwili spuściła wzrok i wyszła prawie biegiem.

~*~
- Niall! - krzyknęła zdyszana dziewczyna, kiedy zobaczyła go w zasięgu wzroku. Chłopak zatrzymał się i odwrócił w jej stronę. Nie zwolniła jednak i dobiegła do niego resztkami sił. Aż musiała się o niego oprzeć, kiedy już się przy nim znalazła. Antybiotyki dość skutecznie ją osłabiały.
- Ale się zdyszałaś! Mogłaś zadzwonić - uśmiechnął się, obejmując ją ramieniem - Zawróciłbym i nie musiałabyś tyle biec. No, ale cieszę się, że jednak zależy ci na tym żeby się ze mną zobaczyć - uśmiechnął się szeroko, odgarniając kosmyki włosów, które niesfornie opadały na jej twarz. Spędzali ostatnio ze sobą bardzo dużo czasu, co sprawiło, że blondyn praktycznie całe dnie chodził szczęśliwy. Susan też musiała przyznać, że z dnia na dzień coraz bardziej przywiązuje się do Horana.
 Ruszyli razem w stronę domu Susan. Blondyn, jak przystało na gentlemana zawsze odprowadzał ją pod samą bramkę. Rozmawiali wesoło o wszystkim i o niczym. Ich dłonie czasami mimowolnie dotykały się zewnętrznymi stronami. Przez ciało blondyna przebiegł dreszcz i miał wielką ochotę spleść ich palce. Wtem wzrok blondynki przyciągnął plakat przypięty do słupa, obok którego właśnie przechodzili. Zatrzymała się, żeby się mu przyjrzeć.
- Kastingi do X-factor! - powiedziała, zaciekawiona - Może byście spróbowali z chłopakami?
Blondyn przyjrzał się plakatowi z powątpiewaniem.
- Tam przyjdą tysiące. Nie mamy najmniejszych szans. Nie ma sensu tracić czasu - Powiedział z wahaniem. Susan tylko wzruszyła ramionami. Dobrze wiedziała, że cała piątka miałaby tam duże szanse. Jednak postanowiła na razie już o tym nie wspominać. Zmienili temat i chwilę później byli już pod domem dziewczyny.
- Cieszę się, że się dzisiaj zobaczyliśmy. Ale liczę też na to, że jutro dasz się gdzieś wyciągnąć - mrugnął do niej łobuzersko. Przez chwilę wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, ale po chwili w jego oczach pojawiło się zdecydowanie. Zanim zdążyła coś powiedzieć, nachylił się i złożył na jej ustach krótki pocałunek.
~*~*~*~
Wiem długo nie dodawałam :( i jeszcze jest nudny :/ jeśli nie zasnęliście to gratuluję i jeszcze raz przepraszam :) postaram się żeby kolejny był lepszy

72 komentarze:

  1. Gabriello!
    Jeszcze raz powiesz, że Twoja notka jest zła, głupia, nudna itp., a zerwę z Tobą wszelkie kontakty. Usunę fb, GG, bloggera, zmienię nr telefonu i wyjadę z kraju! Tak, będę Cię szantażować emocjonalnie. Muszę jeszcze dodać, że przyprawiasz mnie o kompleksy. Jeśli Twoje notki, WEDŁUG CIEBIE, są do bani, to ja w ogóle powinnam już ze 3 lata temu rzucić pisanie raz na zawsze, bo okrucieństwem jest oczekiwanie od kogokolwiek, że będzie czytał moje wypociny. Przyjaźnimy się, czy nie? [pytanie retoryczne]. Może mi po prostu zaufasz, kiedy mówię, że piszesz cudownie, co? Bo jeśli mi nie ufasz, to mi przykro :'(

    ***

    Ha, X-factor! Ciekawe, czy się zgłoszą. Na pewno :D
    A Suzanne jest coraz słabsza? Biedna :( Ciekawe, ile jeszcze jej życia zostało. Mam nadzieję, że jak najwięcej, bo ten blog ma trwać! Rozumiemy się? Bo usunę fb, GG, bloggera; zmienię nr. telefonu i wyjadę z kraju XD

    OdpowiedzUsuń
  2. GABIIIIIIIIIII SŁOŃCE TY MOJEEEEE NIE WAŻ SIE NIC NIE DODAWAĆ
    Rozdział czytałam w piątek albo w sobotę, zaraz po tym jak dodałaś, ale błagam nie złość się, że nie było komentarza, komputer odmawia posłuszeństwa :c
    I JA CIE OSTRZEGAM
    JEŚLI
    PRZESTANIESZ PISAĆ
    BĘDĘ PŁAKAĆ
    I TRUĆ CI DUPĘ TAK DŁUGO
    AŻ W KOŃCU
    COŚ DODASZ
    I PRZESTAŃ WRESZCIE NARZEKAĆ
    ŻE JEST NUDNO
    BO KAŻDY ROZDZIAŁ JEST BARDZIEJ ZAJEBISTY OD POPRZEDNIEGO
    A, ŻE POPRZEDNIE TEŻ BYŁY ZAJEBISTE
    wnioski łatwo wyciągnąć :3
    Niall jaki słodziak omg aasdfghjkljhgfds moje kochanie ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. JESZCZE RAZ MI POWIEDZ, ŻE ROZDZIAŁ JEST BEZNADZIEJNY ALBO NUDNY I ZROBIMY TO SAMO ALE Z WIĘKSZĄ ILOŚCIĄ KOMENTARZY. KC :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy