Dzisiejszy rozdział będzie nieco dłuższy i inny jak mam nadzieję ;)
~*~*~*~
-
Skończ. - syknęła dziewczyna - Nie chcę cię już więcej słuchać!- Wstała
z kanapy, a jej wargi lekko się zatrzęsły. Nie patrzyła już na babcię,
tylko na dwóch przyjaciół... Tak, przyjaciół. Nie obchodziło jej to co
zrobiła ta kobieta. Jej przestraszone oczy błądziły po twarzach
chłopaków, jakby czegoś szukała. Policzki miała lekko zaczerwienione z
emocji. Widząc zaskoczenie malujące się na ich twarzach, opuściła
głowę. Może to nic nie zmienia? Mają prawo być na nią źli... Niezbyt
miło ich potraktowała. Nie wiedząc co robi, wybiegła z pokoju,
trzaskając ciężkimi drzwiami. Pognała przez krótki, staromodny korytarz w
stronę wyjścia. Nie obchodziło jej to, że znowu ucieka. Zwyczajnie mogła
tam dłużej zostać pomimo, że ucieczki przybierały już kształt
telenoweli. Przygniatał ją ciężar wspomnień i straconego czasu. Tak,
właśnie - czasu. Normalni ludzie by się tym nie przejmowali, ale ona
tak. Dlaczego? Miała umrzeć najpóźniej w wieku dwudziestu dwóch lat, a
siedemnaście miała już za sobą! A dwa lata temu jej mama umarła na tę
samą chorobę. Dziewczyna była z nią cały czas i widziała jej męki. Rak
nie bawi się z ludźmi, tylko wyniszcza od środka. Młoda kobieta w wieku
trzydziestu pięciu lat odeszła ze świata. A była taka dobra dla każdego!
Nie było osoby, która by jej nie lubiła. Tak bardzo chciała mieć więcej
dzieci, ale nie mogła, bo chemioterapia bardzo ją osłabiła. Jednak to
nic nie pomogło... A mogło pomóc! Gdyby ojciec zechciał wysłać ją do
Anglii. W Polsce nie ma takich specjalistów i warunków do leczenia tak
poważnych chorób. Jej matkę można było uratować, ale dla niego
ważniejsze były interesy. Wszyscy dziwią się zawsze, że nie docenia pokaźnej ilości pieniędzy firmy. Co by tylko chciała to by
dostała, tylko kogo to obchodzi? Pieniądze nie dają szczęścia, a
przynajmniej jej na pewno nie. Coraz bardziej wściekła zatrzymała się.
Nie będzie już więcej uciekać - Nigdy. Zaczęła się zastanawiać co
właściwie się jej stało. Wcześniej nie uciekała, zawsze wolała spojrzeć
panice w oczy.Odwróciła się i zobaczyła wybiegającego z domu Hazzę i
podążającego za nim Louisa. Zdziwiony że stoi tuż obok zatrzymał
się gwałtownie, powodując tym samym potknięcie Louisa.
-
Przepraszam, że w was zwątpiłam. Prawda jest prosta: Jestem głupią
blondynką bez uczuć. I nie ma po co z mną biegać. - powiedziała
spokojnie. Harry uśmiechnął się szeroko
- To, że jesteś głupia to wiemy, ale biegać zawsze warto. - powiedział i przytulił ją mocno. Po chwili Lou również dołączył się do uścisku.
- To, że jesteś głupia to wiemy, ale biegać zawsze warto. - powiedział i przytulił ją mocno. Po chwili Lou również dołączył się do uścisku.
- Przyjaciele? - bardziej stwierdził, niż zapytał
- Zawsze - Odparła pozostała dwójka, szczerząc się do niego.
~*~
Suzi
stała przed swoją szafą, wydając z siebie ciężkie westchnienie. Nie
miała praktycznie żadnych sukienek. Nie lubiła być taka elegancka i
dziewczęca, zdecydowanie wolała bluzy. Oj tak, definitywnie! A teraz
była zaproszona, na imprezę, co wykluczało wygodny ubiór. Postanowiła
pożyczyć coś od Oli, która miała bardzo dużo sukienek. Podeszła powoli
przed pokój Alexy i zapukała nieśmiało.
- Proszę! - usłyszała głos. Kiedy weszła, zobaczyła, że oprócz niej w pokoju siedzą jeszcze pozostałe znajome. Cholera... Obiecała im dzisiaj wspólne wyjście.
- Proszę! - usłyszała głos. Kiedy weszła, zobaczyła, że oprócz niej w pokoju siedzą jeszcze pozostałe znajome. Cholera... Obiecała im dzisiaj wspólne wyjście.
-
Co do dzisiejszych planów, to jest mała zmiana. Może chciałybyście iść
na imprezę, do piątki zarąbistych chłopaków? Żeby nie było znam ich i są
okay.- zaproponowała z uśmiechem. Dziewczyny(jak to dziewczyny) zaczęły
piszczeć i paplać jedna przez drugą. Westchnęła - Macie godzinę, więc
radzę się pośpieszyć! - na to zdanie jak na komendę zerwały się i
pobiegły przebrać.
- Aleeex - przeciągnęła specjalnie, patrząc na nią błagalnie. Dziewczyna przewróciła oczami.
- Wybierz sobie coś. Przy najbliższej okazji zabieram cię na zakupy!
Blondynka uważnie zlustrowała zawartość wielkiej szafy. - Jak sądzisz...?
- Różowa - przerwała jej Ola z wielkim uśmiechem. Susan pokręciła głową zrezygnowana.
- Różowa - przerwała jej Ola z wielkim uśmiechem. Susan pokręciła głową zrezygnowana.
-
Będziesz wyglądać pięknie. A teraz weź sobie jeszcze jakieś szpilki i
uciekaj! - Blondynka skrzywiła się na jej słowa. Szpilki? Jednak dziewczyna
wcisnęła jej w rękę pasujące buty i wypchnęła za drzwi. Dziewczyna
westchnęła patrząc na swoje dzisiejsze obuwie.
Jeśli
się nie zabiję, to można mi będzie pogratulować -pomyślała. Pobiegła do
swojego pokoju i zaczęła się przygotowywać do wyjścia. Po piętnastu
minutach była gotowa. Na policzki nałożyła trochę różu a powieki
rozjaśniła kremowym cieniem. Nigdy nie była szczególną fanką makijażu i
ostatnim razem malowała się chyba z rok temu. Przyglądnęła się sobie
krytycznie w lustrze.
-
Wyglądasz jak lala - uśmiechnęła się ironicznie do odbicia. Niepewnie
ruszyła w stronę drzwi. Za trzecim krokiem omal się nie wywaliła.
Ostatnim razem szpilki miała na sobie w dniu pogrzebu matki... Przeklęła
w duchu wynalazcę tego zabójczego obuwia. Dalej ruszyła już trochę
pewniej, prostując się. Niemniej jednak nadal czuła się jakby miała się
zaraz wywalić. Zaszła powoli po schodach i usiadła na dużej kanapie w
salonie. Oczywiście żadna z dziewczyn nie zdążyła się jeszcze
przygotować. Po paru minutach dołączyły do niej Mari i Ania. Jakieś
dziesięć minut po nich zbiegła Magda. Teraz wszystkie czekały
niecierpliwie, aż Alex zaszczyci je swoją obecnością. Dziewczyny
niecierpliwie kręciły się na kanapie wlepiając wzrok w duży, okrągły
zegar, wiszący na ścianie. Mari ze stresu mocno podgryzała wargę. Nie
zbyt przepadała za takimi imprezami, a już szczególnie u obcych
chłopaków.
W głębi duszy miała przeczucie, że może stać się coś złego
W głębi duszy miała przeczucie, że może stać się coś złego
- Wreszcie! - zawołały chórem, kiedy pięknisia raczyła ich swoją obecnością.
- Jesteśmy już spóźnione! Na co jeszcze czekacie? - zapytała niewinnie Ola.
~*~
- Woow! - wyszeptały dziewczyny wchodząc do dużego domu wypełnionego ludźmi. Rozglądała
się wokół, próbując odnaleźć wzrokiem któregoś ze znajomych.
Uśmiechnęła się lekko widząc zmierzającego w ich stronę blondyna.
-
Witam piękne panie! Miło z twojej strony, że przyprowadziłaś koleżanki
Suz - mrugnął do niej z szerokim uśmiechem - Jestem Niall
-
To Anna, Alex, Maria i Magda - przedstawiła je Susan żeby nie tracić
czasu na formy grzecznościowe. Ta dziewczyna nigdy nie należała do
cierpliwych. Przedstawione uśmiechały się szeroko do chłopaka
-
Przepraszam, ale muszę porwać waszą Suzi. Jestem ciekawy jak sobie daje
radę na parkiecie - nie czekając na zgodę blondynki, pociągnął ją za
sobą. Miał szczęście, że miała dobry humor. Normalnie już dawno by za
taką samowolkę oberwał. Nie żeby był ku temu jakiś powód. Susan w
przeciągu kilku ostatnich lat stała się zimną, sarkastyczną suką i
doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nigdy nie martwiło jej to, że
może kogoś urazić i nie szukała też przyjaciół. Jak na złość ,,oni" lub
one zawsze szukali jej, choćby nie wiem jak wredna dla nich była.
Blondyn
nie miał czystych myśli, a nikt nie potrafił tego tak dobrze wyczuć jak
ona sama. Przyglądała się mu podejrzliwie, zastanawiając się gdzie może
być teraz Harry. Chyba tylko przy kręconym mogłaby się odprężyć i
uspokoić. Louis był zbyt miękki żeby jej pomóc w jakiejś ostrej sprawie.
A ona nie miała ochoty wystawiać go na tego typu konfrontacje. Widząc
roziskrzony wzrok Nialla wiedziała, że nie myli się co do jego intencji.
Mówiąc wprost : był już trochę zlany i wyraźnie chciał ją przelecieć-
Skrzywiła się na tę myśl.
Chłopak
podał jej drinka w typowym, imprezowym, plastikowym kubeczku. Nawet nie
zamierzała się przejmować tym, że w swoim stanie zdrowia alkohol był
ostatnią rzeczą jaką powinna spożywać. Tej nocy chciała się zwyczajnie i
ostro zabawić. ,,Zabawa" jednak wyraźnie nie oznaczała utraty
dziewictwa. Popijając trunek poczuła nieprzyjemne pieczenie w gardle,
które szybko przeszło w miłe uczucie ciepła. Rozglądnęła się dookoła
podziwiając ilość ludzi i wielkość imprezy. To wyglądało jak prawdziwa
,,balanga" z filmów, a dziewczyna jeszcze nigdy wcześniej na takiej nie
była. Nie działało to dobrze na jej organizm, ale chciała tego. I tak
musiała umrzeć, prawda? Jak się trochę zabawi to może przynajmniej
urozmaici sobie ten ostatek czasu.
Zawadiacko
mrugnęła do Nialla - Czas się zabawić pięknisiu - powiedziała
ironizując ostatnie słowo i uśmiechając się bardzo złośliwie. Nie
wiedziała jednak, że takim zachowaniem jeszcze bardziej przyciągała
blondyna. Chłopak z chwili na chwile stawał się coraz bardziej
podporządkowany swojemu pragnieniu. Nie mówił nic, ale był jeszcze pod
wpływem prochów, o czym rzecz jasna żaden członek imprezy nie wiedział.
Towar, dany mu przez przypadkowo spotkanego dilera zdecydowanie go
omamił. Horan zmienił się w jednej chwili w zupełnie innego faceta niż w
rzeczywistości. Ze zwykłego, uroczego głodomora stał się nagle walącym
testosteronem i zdecydowanie odrzucającym facetem.
~*~
Tańczyli
razem, otoczeni chmarą ludzi, z biegiem czasu będąc coraz bardziej
pijani i chętni to zabawy. Migające światła sprawiały, że nie widzieli
prawie niczego. Kręciło się im w głowach i sami nie wiedzieli już co
robią. Dziewczynie było mdło, ale nadal wywijała na parkiecie,
wydobywając z siebie największe pokłady energii jakie miała. Niall nie
był w jej guście, ale pod wpływem procentów całkowicie oddała się
niebezpiecznemu flirtowi. Zupełnie nagle znaleźli się przy ścianie,
całując się namiętnie. Chłopak napierał na nią, prawie że miażdżąc, ale
ona nawet nie była tego świadoma. Ludzie nadal tańczyli nawet tego nie
zauważając. Jeśli teraz zechce ją zgwałcić, to nikt nawet nie zwróci na
nią uwagi. Jego ręka niebezpiecznie wsunęła się pod jej sukienkę, a jej
ledwo żywa świadomość próbowała się przebić do ciała. Jedyne co udało
się jej osiągnąć, to spięcie mięśni i przerażony jęk. Niall przyssał się
teraz do jej szyi, a ona trwała bez ruchu, próbując zebrać się w sobie
na tyle by chociaż krzyknąć. Podniosła przekrwione oczy i napotkała
spojrzenie innych: przerażonych i wściekłych. Susan poczuła, że traci
grunt pod nogami. Wysyłając rozpaczliwe spojrzenie w kierunku owych
oczu, osunęła się w ciemność .
Alkohol zdecydowanie źle działał na jej organizm...
~*~^~*~
Świetny rozdział :) Ciekawe, czy do czegoś między nimi dojdzie. Mam nadzieję, że nie, ale po Tobie wszystkiego można się spodziewać :P Rozdział rzeczywiście długi i czekam na next :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział nie mogłam się doczekać :) kocham <3
OdpowiedzUsuńrozdział zajebisty, ciekawe cz do czegoś dojdzie ?
OdpowiedzUsuńczekam na next kochana :*
Wpadnij do mnie Link: //ulica-magiczna-26.blogspot.com
Wybacz, że nie skomentowałam wcześniejszego rozdziału. Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje, ale najzwyczajniej w świecie nie ogarniam i mam coraz mniej czasu na blogi, nad czym niesamowicie ubolewam. Z resztą.. Jeśli będziesz widziec, że nie komentuję, to przypominaj mi o sobie, proszę. :D Ja po prostu nie mam zwyczaju wchodzić na wszystkie blogi, które obserwuję, a tutaj naprawdę chciałabym to robić. No.. Wytłumaczyłam co i jak, teraz mogę przejść do konkretów. Co do rozdział.. Oczywiście bardzo mi się podoba. W szczególny sposób przypadł mi do gustu akapit pierwszy i ostatni. Są naprawdę bardzo ładnie napisane. Jezu.. Mam nadzieję, że oczy, których wzrok napotkała Susan nie są oczami Hazzy. Byłoby mi naprawdę bardzo przykro, choć w gruncie rzeczy jestem przekonana, że tak właśnie będzie. :< Mam nadzieję, że kolejny rozdział dodasz w najbliższym czasie, bo chciałabym dowiedzieć się, czy moje przypuszczania są właściwe. :) Póki co jednak nie zostaje mi nic, jak poczekać na rozdział dziewiąty.
OdpowiedzUsuńTymczasem pozdrawiam i weny! <3