Czy ci wierzyć? Z chmur kapią blaski,
niebo jest jak puch perlicy,
a cień twój długi i płaski
zaczepia kobiety na ulicy! -
niebo jest jak puch perlicy,
a cień twój długi i płaski
zaczepia kobiety na ulicy! -
,,Na balkonie" Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
~*~*~*~
Starsza Pani przetarła dłonią zmęczone oczy Należy się wam wyjaśnienie. To, że straciliście kontakt to nie wina żadnego z was. Wiem, że będziecie źli, ale dajcie mi powiedzieć wszystko. A więc...
Roześmiana trójka przyjaciół wesoło bawiła się w domku na drzewie.
- Berek! - zawołała roześmiana, rumiana dziewczynka.
- Ej! Ja was nie dogonię!- pisnął Louis.
- Masz problem! - powiedział Harry, przybijając piątkę z blondynką. Roześmiali się, rozbiegając po całym domku.
- No dalej! Dziewczyny nie złapiesz?
- To nie fair! - Chłopiec zszedł po drabinie i usiadł pod drzewem. Wtedy zobaczył przyglądające im się z uśmiechem dwie kobiety.
- Ej wracaj tutaj! Zagramy w coś innego - Krzyknął Loczek.
- Nie mogę. Suzi! Twoja mama i babcia tutaj są. Odkryją nasze tajne miejsce i zabawy! - zawołał szczerze przerażony.
- Nie gadaj głupot Pasiasty! Zejdziemy do nich i nic nie zobaczą - odkrzyknęła Susan, zwinnie schodząc z drzewa. Za nią podążał zaciekawiony Hazza. Cała trójka zastanawiała się, co takiego sprowadza do ich bazy owe niewiasty*?
- Witajcie! Macie może ochotę pojechać z nami nad jezioro popływać? - zapytała uśmiechnięta pani Cole.
- Taaak! Super mamo! - Blondynka wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Harrym. Lou miał przechlapane!
~Jakiś czas później~
Kobiety siedziały na plaży, obserwując kąpiące się dzieci.
- Czyli to pewne? Wyjeżdżacie z Anglii? - zapytała nie dowierzając , starsza z nich.
- Tak. Wiesz, że wolałabym zostać, ale to nie moja decyzja. Arthur ma teraz pracę w Polsce. Nic na to nie poradzę - westchnęła, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z dzieci. Słysząc ich wesołe śmiechy i piski uśmiechnęła się lekko.
- Czyli to pewne? Wyjeżdżacie z Anglii? - zapytała nie dowierzając , starsza z nich.
- Tak. Wiesz, że wolałabym zostać, ale to nie moja decyzja. Arthur ma teraz pracę w Polsce. Nic na to nie poradzę - westchnęła, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z dzieci. Słysząc ich wesołe śmiechy i piski uśmiechnęła się lekko.
- Cieszę się, że są tacy szczęśliwi - szepnęła - Mam nadzieję, że zawsze będą przyjaciółmi. Pani Jane popatrzyła na nią z niedowierzaniem - Żartujesz? Macie przecież zaraz wyjeżdżać do Polski. To ich zrani.
- Kiedyś się spotkają. Wiem, że będzie ich boleć rozłąka, ale są silni. Dadzą radę. Wierzę w ich przyjaźń - Uśmiech nie schodził z jej ust, kiedy przyglądała się ich zabawie. Nic tak jej nie cieszyło jak ich śmiech.
- Nie rozumiem cię.
- Kiedyś zrozumiesz, mamo...
Staruszka na chwilę przerwała, wzruszona wspomnieniem córki. Mimo, że miały inne charaktery, zawsze ją bardzo kochała. - Musicie zrozumieć, że moje słowa nie wynikały ze złej woli. Uważałam, że lepiej wam będzie zapomnieć i poznać nowych przyjaciół. A teraz słuchajcie dalej.
Była zajęta szyciem na drutach, gdy wtem do pokoju wbiegła jej wnuczka. Wyglądała jak mała kula nieszczęścia. Cała potargana, z opuchniętą twarzyczką.
- Co się stało, kochanie? - zapytała, wiedząc co usłyszy. Blondynka wspięła się na jej kolana, a łzy dalej kapały jej z brody. Pociągnęła nosem, wyraźnie zrozpaczona - Tata powiedział, że musimy wyjechać do Polski. Ja nawet nie wiem, gdzie to jest! A muszę przez to zostawić Larry'ego!
- Larry'ego? - zdziwiła się Jane. Dziewczynka pokiwała głową - Hazzę i Lou. Takie im wymyśliłam przezwisko.
- Nie przejmuj się! Poznasz nowych przyjaciół. A może się wreszcie przekonasz do dziewczynek?
- NIE! - pisnęła zatykając uszy - Larry są moimi jedynymi przyjaciółmi! Nie chcę innych! A dziewczynki się tylko bawią lalkami. Fuuu
- Jeszcze zmienisz zdanie - uśmiechnęła się pobłażająco.
- No i co? To niczego nie zmienia. Tak czy tak bym wyjechała. Nie ważne, czy chciałaś, żebym się przyjaźniła z dziewczynkami. To i tak by się wydarzyło! - warknęła Susan
- Spokojnie Suzi - westchnęła Jane - Chłopcy już mniej więcej wiedzą jak było dalej, z listu. Do ciebie też napisałam taki list. Jednak widocznie nie zajrzałaś na ostatnią stronę albumu, który ci dałam na święta.
Słuchajcie dalej.
Susan płakała rzewnie przytulając się do Harry'ego i Louisa. Im również zaczynały spływać powoli po policzkach.
- Nie zapomnimy o sobie! - zawołał Lou - przyjedziesz jeszcze tutaj.
- Będziemy pisać! I dzwonić, jak już będziemy mieli komórki. - zapewnił żarliwie Harry
Do dzieci podeszła mama dziewczynki. Położyła dłoń na ramieniu córki - Musimy już jechać Suzi - szepnęła.
- Niee! Dlaczego oni nie mogą jechać z nami? - zawołała blondynka.
- Ich mamy bardzo by za nimi tęskniły. Ja bym bez ciebie zwariowała, skarbie. Nie martwcie się, jeszcze się zobaczycie - uśmiechnęła się do dzieci. Teraz cała trójka wylewała może łez, ściskając się jak w imadle.
- Będę za wami tęsknić - szepnęła do nich Susan, powoli wyplątując się z ich uścisku.
- My też - odparł Harry - Do zobaczenia blondi - uśmiechnął się przez łzy
- Trzymaj! - Louis podał jej ręcznie robioną bransoletkę z niebieskiej i kremowej muliny - My też takie mamy. Na znak pamięci zawsze będziemy je nosić.
- Dziękuję wam. Nigdy jej nie zdejmę! Do zobaczenia wkrótce - przytuliła ich szybko i odbiegła, wsiadając do auta. Następnie ,,przylepiła" nos do szyby, intensywnie machając babci i chłopcom.
- Pewnie to pamiętacie, ale chciałam wam to przypomnieć z dwóch powodów. Pierwszy to bransoletki. Cała wasza trójka ma je na rękach. - powiedziała z uśmiechem
- To prawda? - zapytał cicho Louis. Cała trójka podwinęła rękawy swetrów. Zdziwieni zdali sobie sprawę, że starsza pani miała rację.
- Jednak nas nie znienawidziłaś - szepnął Harry . Dziewczyna odwróciła wzrok.
- Proszę pani! Zabrałaby pani do Polski te listy? - zapytał Harry.
- Bardzo prosimy. Nie wiemy jaki Suzi ma adres! A pani ma podobno jutro do nich lecieć w odwiedziny - Louis zrobił do niej ,,maślane" oczy. Kobieta zawahała się, ale po chwili wzięła listy od Harry'ego - Oczywiście.
Chłopcy uśmiechnęli się do niej szeroko i przytulili na podziękowanie. Kobieta chrząknęła niepewnie
- Nigdy nie dostałam żadnych listów! - zawołała z niedowierzaniem Susan - Okłamałaś chłopców i zniszczyłaś dziecięcą przyjaźń!
- Wtedy myślałam, że to dla waszego dobra... Myliłam się, ale posunęłam się dalej.
- Czy Susan coś nam odpisała? - zapytał z nadzieją w oczach Harry.
- Nie, nie miała ochoty na pisanie. Siedmiolatki raczej dużo nie piszą - uśmiechnęła się do niego. W oczach chłopca widać było wielki zawód - Proszę wysłać też te listy.
- Dobrze, chłopcze - dała mu cukierka i wygoniła do domu. Po jego wyjściu otworzyła pokaźną skrzynkę i wrzuciła do niej listy. Niedługo zaczną się z niej wylewać. Aż dziwne, że trójka siedmiolatków ma tyle zapału do pisania. Dobrze, że Suzi nie znała ich adresu pocztowego i wysyłała listy do niej.
~Dwa lata później~
- Wyprowadzamy się! Tu ma pani kartkę z naszym adresem. Proszę wysyłać nam jakiekolwiek listy od Suzi** - powiedział Louis - Czy ona ma już komórkę?
- Nie, raczej nie. - odparła, kłamiąc. Harry podał jej karteczkę z dwoma numerami - Jak będzie miała to proszę jej to przekazać. A w naszym domku zostawiliśmy jej tajny list. Jeśli przyjedzie w odwiedziny niech go przeczyta - Staruszka widziała, że Harry nie był już tym samym chłopcem. Już nie miał w oczach tych radosnych ogników co zawsze. Zrobiło jej się go prawie żal. Rzuciła niepewne spojrzenie na skrzynię leżącą w kącie. Tam teraz leżały wszystkie listy, paczki i prezenty. Nie - teraz jest za późno. Ten z domku też zabierze. Susan przyjedzie za tydzień na wakacje, ale oni się nie spotkają. Już nigdy się nie dowiedzą prawdy...
Cała trójka w jednej chwili odwróciła wzrok, kierując go ku skrzyni. To tam są schowane ich dziecięce nadzieje i rozczarowania...
*Dzieci czasem bawiły się w zamek i lubiły używać takich sformułowań(co ciekawe Lou prawie zawsze był królewną)
** Lou i Hazz w mojej opowieści mieszkają razem od dziecka
~*~^~*~
Czołem! :D
Tak więc zerwaliśmy z chłopakiem i mam tak trochę doła. Więc nie zdziwię się jeśli rozdział wyszedł do dupy. Jednak proszę o komentarze(nie koniecznie przychylne)
Mioł xD Ale ni ma
A jeszcze jedno! Strona ,,Moja beta" odsyła na super bloga Zuuuz! Zapraszam na niego :D Jeśli ktoś nie wie co to beta(ja nie wiedziałam do niedawna xD) to ktoś kto sprawdza rozdziały przed publikacją. My z Zuz sobie nawzajem betujemy :3 To tyle paaa!
- Nie rozumiem cię.
- Kiedyś zrozumiesz, mamo...
Staruszka na chwilę przerwała, wzruszona wspomnieniem córki. Mimo, że miały inne charaktery, zawsze ją bardzo kochała. - Musicie zrozumieć, że moje słowa nie wynikały ze złej woli. Uważałam, że lepiej wam będzie zapomnieć i poznać nowych przyjaciół. A teraz słuchajcie dalej.
Była zajęta szyciem na drutach, gdy wtem do pokoju wbiegła jej wnuczka. Wyglądała jak mała kula nieszczęścia. Cała potargana, z opuchniętą twarzyczką.
- Co się stało, kochanie? - zapytała, wiedząc co usłyszy. Blondynka wspięła się na jej kolana, a łzy dalej kapały jej z brody. Pociągnęła nosem, wyraźnie zrozpaczona - Tata powiedział, że musimy wyjechać do Polski. Ja nawet nie wiem, gdzie to jest! A muszę przez to zostawić Larry'ego!
- Larry'ego? - zdziwiła się Jane. Dziewczynka pokiwała głową - Hazzę i Lou. Takie im wymyśliłam przezwisko.
- Nie przejmuj się! Poznasz nowych przyjaciół. A może się wreszcie przekonasz do dziewczynek?
- NIE! - pisnęła zatykając uszy - Larry są moimi jedynymi przyjaciółmi! Nie chcę innych! A dziewczynki się tylko bawią lalkami. Fuuu
- Jeszcze zmienisz zdanie - uśmiechnęła się pobłażająco.
- No i co? To niczego nie zmienia. Tak czy tak bym wyjechała. Nie ważne, czy chciałaś, żebym się przyjaźniła z dziewczynkami. To i tak by się wydarzyło! - warknęła Susan
- Spokojnie Suzi - westchnęła Jane - Chłopcy już mniej więcej wiedzą jak było dalej, z listu. Do ciebie też napisałam taki list. Jednak widocznie nie zajrzałaś na ostatnią stronę albumu, który ci dałam na święta.
Słuchajcie dalej.
Susan płakała rzewnie przytulając się do Harry'ego i Louisa. Im również zaczynały spływać powoli po policzkach.
- Nie zapomnimy o sobie! - zawołał Lou - przyjedziesz jeszcze tutaj.
- Będziemy pisać! I dzwonić, jak już będziemy mieli komórki. - zapewnił żarliwie Harry
Do dzieci podeszła mama dziewczynki. Położyła dłoń na ramieniu córki - Musimy już jechać Suzi - szepnęła.
- Niee! Dlaczego oni nie mogą jechać z nami? - zawołała blondynka.
- Ich mamy bardzo by za nimi tęskniły. Ja bym bez ciebie zwariowała, skarbie. Nie martwcie się, jeszcze się zobaczycie - uśmiechnęła się do dzieci. Teraz cała trójka wylewała może łez, ściskając się jak w imadle.
- Będę za wami tęsknić - szepnęła do nich Susan, powoli wyplątując się z ich uścisku.
- My też - odparł Harry - Do zobaczenia blondi - uśmiechnął się przez łzy
- Trzymaj! - Louis podał jej ręcznie robioną bransoletkę z niebieskiej i kremowej muliny - My też takie mamy. Na znak pamięci zawsze będziemy je nosić.
- Dziękuję wam. Nigdy jej nie zdejmę! Do zobaczenia wkrótce - przytuliła ich szybko i odbiegła, wsiadając do auta. Następnie ,,przylepiła" nos do szyby, intensywnie machając babci i chłopcom.
- Pewnie to pamiętacie, ale chciałam wam to przypomnieć z dwóch powodów. Pierwszy to bransoletki. Cała wasza trójka ma je na rękach. - powiedziała z uśmiechem
- To prawda? - zapytał cicho Louis. Cała trójka podwinęła rękawy swetrów. Zdziwieni zdali sobie sprawę, że starsza pani miała rację.
- Jednak nas nie znienawidziłaś - szepnął Harry . Dziewczyna odwróciła wzrok.
- Proszę pani! Zabrałaby pani do Polski te listy? - zapytał Harry.
- Bardzo prosimy. Nie wiemy jaki Suzi ma adres! A pani ma podobno jutro do nich lecieć w odwiedziny - Louis zrobił do niej ,,maślane" oczy. Kobieta zawahała się, ale po chwili wzięła listy od Harry'ego - Oczywiście.
Chłopcy uśmiechnęli się do niej szeroko i przytulili na podziękowanie. Kobieta chrząknęła niepewnie
- Nigdy nie dostałam żadnych listów! - zawołała z niedowierzaniem Susan - Okłamałaś chłopców i zniszczyłaś dziecięcą przyjaźń!
- Wtedy myślałam, że to dla waszego dobra... Myliłam się, ale posunęłam się dalej.
- Czy Susan coś nam odpisała? - zapytał z nadzieją w oczach Harry.
- Nie, nie miała ochoty na pisanie. Siedmiolatki raczej dużo nie piszą - uśmiechnęła się do niego. W oczach chłopca widać było wielki zawód - Proszę wysłać też te listy.
- Dobrze, chłopcze - dała mu cukierka i wygoniła do domu. Po jego wyjściu otworzyła pokaźną skrzynkę i wrzuciła do niej listy. Niedługo zaczną się z niej wylewać. Aż dziwne, że trójka siedmiolatków ma tyle zapału do pisania. Dobrze, że Suzi nie znała ich adresu pocztowego i wysyłała listy do niej.
~Dwa lata później~
- Wyprowadzamy się! Tu ma pani kartkę z naszym adresem. Proszę wysyłać nam jakiekolwiek listy od Suzi** - powiedział Louis - Czy ona ma już komórkę?
- Nie, raczej nie. - odparła, kłamiąc. Harry podał jej karteczkę z dwoma numerami - Jak będzie miała to proszę jej to przekazać. A w naszym domku zostawiliśmy jej tajny list. Jeśli przyjedzie w odwiedziny niech go przeczyta - Staruszka widziała, że Harry nie był już tym samym chłopcem. Już nie miał w oczach tych radosnych ogników co zawsze. Zrobiło jej się go prawie żal. Rzuciła niepewne spojrzenie na skrzynię leżącą w kącie. Tam teraz leżały wszystkie listy, paczki i prezenty. Nie - teraz jest za późno. Ten z domku też zabierze. Susan przyjedzie za tydzień na wakacje, ale oni się nie spotkają. Już nigdy się nie dowiedzą prawdy...
Cała trójka w jednej chwili odwróciła wzrok, kierując go ku skrzyni. To tam są schowane ich dziecięce nadzieje i rozczarowania...
*Dzieci czasem bawiły się w zamek i lubiły używać takich sformułowań(co ciekawe Lou prawie zawsze był królewną)
** Lou i Hazz w mojej opowieści mieszkają razem od dziecka
~*~^~*~
Czołem! :D
Tak więc zerwaliśmy z chłopakiem i mam tak trochę doła. Więc nie zdziwię się jeśli rozdział wyszedł do dupy. Jednak proszę o komentarze(nie koniecznie przychylne)
A jeszcze jedno! Strona ,,Moja beta" odsyła na super bloga Zuuuz! Zapraszam na niego :D Jeśli ktoś nie wie co to beta(ja nie wiedziałam do niedawna xD) to ktoś kto sprawdza rozdziały przed publikacją. My z Zuz sobie nawzajem betujemy :3 To tyle paaa!
No heloł moja beto :**
OdpowiedzUsuńNie smutaj mi tu :( Bo też będę smutać :(( Wiesz co ja myślę o tym, co Konrad Ci powiedział :((( Ale rozdział i tak wyszedł Ci genialnie *0*
Ty to jesteś naprawdę wielka: mieć doła, pomagać innym i jeszcze pisać super-mega-hiper rozdziały na raz ;DD
I pamiętaj: Mioł, ale już ni ma ;P
Już nie smutam :)) NI MA!
Usuńsłodki, cudowny, świetny. rozpłakałam się. jak można pomyśleć że będzie lepiej i Harry pasuje do niej <3 kocha i czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńW 100% zgadzam się z Zuzą. I co do Konrada i co do rozdziału. Masz pomysły na to opowiadania :D Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D Jak możesz tak dobrze pisać?????? Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuń