wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 17

 Uwaga! Zanim zaczniesz  koniecznie włącz piosenkę z linku :) Wydaje mi się, że tak będzie Ci lepiej czytać. A po przeczytaniu zostań jeszcze chwilę i zapoznaj się z dopiskiem pod rozdziałem. Miłego czytania...
~*~*~*~

~Piosenka~ 
Wszystko trzeba odkryć samemu. I również przejść przez to zupełnie samemu. 
-Tove Jansson
~*~
Bądź Jej najbliższą osobą, kimś na kogo zawsze może liczyć. Nigdy się nie poddawaj i zawsze bądź przy Niej. Okazuj Jej, że Ją potrzebujesz, ale uważaj, żeby nie zaczęła podejrzewać twojej miłości. Działaj powoli i udowadniaj Jej swoją przyjaźń. Spędzaj z Nią więcej czasu niż on. Patrz na Nią sercem i dostrzeż to, czego on nie widzi. Nie krytykuj tego, którego obdarza pocałunkami. Daj Jej oddech, ale i wiele wątpliwości...
Ciebie też pokocha, być może nawet bardziej niż jego. Życie nie zawsze układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. Najważniejsze, to próbować i nigdy nie odchodzić bez walki.
Znużony chłopak zamknął dziennik. Westchnął ciężko, pocierając oczy ręką. Była czwarta nad ranem. Ostatnio miał duże problemy ze snem. Postanowił położyć się i spróbować odpocząć chociaż dwie-trzy godziny. Czytając, to co przed chwilą napisał uśmiechnął się krzywo. Co ta dziewczyna z nim zrobiła?

~*~
Blask świateł przyprawił ją o szybsze bicie serca. Uda się wam!- krzyczała w myślach. Nadeszła ich chwila, która mogła raz na zawsze zmienić ich życie. Patrzyła na nich z uśmiechem, który przerodził się w grymas żalu, kiedy zaczęli występ. Śpiewali tak jak zawsze, ale tym razem było coś nowego. Pasja, chęć dosięgnięcia swoich marzeń. Jeszcze nigdy nie widziała w ich oczach takiej zażartości. To ich łączyło  i sprawiało, że razem mogli osiągnąć więcej. Śpiew stawiał ich przed nowymi perspektywami i ona zdawała sobie z tego sprawę. Wiedzieli o tym także jurorzy, w których oczach dostrzegła głód wielkiego show. Oni już nie byli tylko piątką nastolatków. Teraz zaczynali już dorastać i wręcz idealnie nadawali się na nowe gwiazdy. Każdy z nich dawał z siebie wszystko co miał. To była ich droga do celu, który dopiero zaczynał wychodzić z mgły. Scena ich nie onieśmielała, tylko dawała potrzebną dawkę adrenaliny. Publiczność wstała a wraz z nią jurorzy. Patrząc na ich usatysfakcjonowane twarze widziała, że brak w tym miejsca dla niej. Jej choroba miała prawo niszczyć tylko jej marzenia. Zrozumiała, że doprowadzając ich do tych kastingów spełniła w jakimś sensie swoją powinność. Taki cel postawił jej los i pozwolił jej patrzeć teraz na nich, żeby mogła zrozumieć. I teraz już wiedziała, że musi odejść. Gdyby została, jej choroba mogłaby odciągnąć ich od spełnienia marzeń i wykorzystania  szansy. Tylko jak i kiedy to zrobić? Musiała uciec teraz, póki jeszcze trwał ich występ.
- Przepraszam, muszę wyjść. Jeśli będą się o mnie pytać, to proszę im powiedzieć, że źle się poczułam. - Zwróciła się do prezenterki stojącej obok. Kobieta przyjrzała się jej  zdziwiona.
- Proszę - powiedziała Susan i odeszła do wyjścia szybkim krokiem. Goniły ją głosy przyjaciół, wzbudzając wyrzuty sumienia i chęć ciągłego słuchania ich brzmienia. Żegnajcie - pomyślała, ścierając z policzka pojedynczą łzę. Słyszała ich coraz słabiej, przyśpieszając do biegu. Kiedy już udało jej się wyjść z budynku, odetchnęła z ulgą. Wyjęła z torebki telefon i wykręciła numer. Jej serce gwałtownie przyśpieszyło, słysząc pierwszy sygnał. Dłoń jej się trzęsła, ale nie pozwoliła sobie na rozłączenie. Szła nadal, tym razem w stronę najbliższej kawiarni.
~ Halo? - Rozległ się w słuchawce donośny głos. Susan niepewnie przełknęła ślinę, siląc się na odpowiedź.
- Tato? Musimy porozmawiać.
~*~
Siedziała spokojnie, powoli mieszając łyżeczką kawę. Przyglądała się przy tym ciemnym pręgom, które tworzyła. Nikt, kto nie przyglądnie się kawie przed wypiciem nie może jej należycie docenić. Susan uważała, że nawet prosta czynność, może wiązać się ze sztuką. Woda, kawa, mleko, to wszystko. Jednak czy nie są to pozory? Napój ten inspiruje, ożywia, sprawia przyjemność. Dzieci obrzydza, a dla wielu dorosłych jest nieodłącznym elementem życia. Gdybyśmy nie czuli prostej radości i nie widzieli treści takich drobnostek, to o ile mniej barwne byłoby nasze życie. Nawet jeśli życie jest krótkie, może być pełniejsze od długiego. Śpiesząc się, ludzie nie przeżywają swojego tak jak powinni. Ona już wiedziała jaka jest jej przewaga, dlatego nie przeklinała Boga. Pogodziła się z tym, bo wiedziała, że nawet choroba ma sens. I to pewnie dużo większy, niż ktokolwiek zdrowy mógłby to sobie wyobrazić. Przez tę chwilę czuła się bogatsza i gotowa na to, co musiała zrobić. Powoli uniosła białą filiżankę do ust i zanurzyła je w kontrastującym z nią płynie. Rozkoszowała się przyjemnym smakiem i cudownym ciepłem rozchodzącym się  po jej ciele. Była to jedna z lepszych kaw, jakich ostatnio miała  okazję spróbować.  Przesunęła lekko końcem języka  po wargach, żeby nie zmarnować ani kropli. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to może przez długi czas nie mieć możliwości pójścia do dobrej kawiarni. W tej chwili zadzwonił dzwoneczek przy drzwiach. Susan odwróciła głowę i zobaczyła swojego ojca, rozglądającego się nerwowo po sali. Westchnęła głęboko i odłożyła filiżankę na spodek.
- Susan! Wszystko dobrze? Wydawałaś się zdenerwowana przez telefon - powiedział zaniepokojony mężczyzna, kiedy podszedł do jej stolika. Dziewczyna wskazała mu ręką krzesło obok siebie.  Zmusiła się do uśmiechu, który w zamyśle miał być pokrzepiający. Nie bardzo wiedziała, jak zacząć, bała się, że stchórzy i nie powie mu prawdy. Wyjrzała przez okno, ale szybko odwróciła głowę. Po drugiej stronie ulicy zauważyła przechodzących chłopaków. Po ich radosnych minach poznała, że udało im się zyskać sympatię jurorów. Uśmiechnęła się, szczęśliwa, że im pomogła. Zaczynał się dla nich nowy etap w życiu. Była najzupełniej pewna, że świat doceni ich talent. Będę ich oglądać w telewizji, zawsze jakiś sposób na radzenie sobie z tęsknotą - pomyślała, patrząc się na nich ponownie. Zauważyła, że Harry nie jest aż tak szczęśliwy jak reszta. Wydawał się być zaniepokojony i nawet lekko smutny, chociaż wiedziała, że również cieszy się z pierwszego sukcesu. Wyciągnął telefon i zaczął coś pisać. Po chwili roześmiany Lou szturchnął go w ramię, żeby przyśpieszył i dołączył do oddalającej się szybkim tempem reszty nowo powstałego zespołu. Harry schował telefon i wszyscy zniknęli z jej  pola widzenia. Blondynka odwróciła się do ojca, który przyglądał się jej uważnie.
- Przepraszam, zamyśliłam się - powiedziała cicho. W tej chwili poczuła wibracje telefonu w kieszeni.
 Gdzie uciekłaś? Przeszliśmy dalej! :D Odezwij się, martwię się o Ciebie... x
Uśmiechnęła się, ale wiedziała, że nie powinna odpisywać. Musiała odzwyczaić wszystkich od swojego towarzystwa.  A już w szczególności Harry'ego, chociaż nie mogło to być proste dla żadnego z nich.
- Nie udawaj - uśmiechnął się do niej kpiąco. - Też go widziałem. Nie musisz udawać, że nic do niego nie czujesz. To o czym chcesz rozmawiać dotyczy jego?
- O kim mówisz? - zapytała szczerze zdziwiona dziewczyna.
- O Harrym rzecz jasna. - uniósł brwi - Naprawdę uważasz, że nic do niego nie czujesz? - Susan zaczerwieniła się, bo odkryła, że nie potrafi odpowiedzieć na to z pozoru proste pytanie.Wypiła kilka łyków kawy, po czym postanowiła zignorować jego wypowiedź.
- Nie dzwoniłam do ciebie, żeby rozmawiać o błahostkach. Przed wyjazdem z Polski pojechałam na badania. Dowiedziałam się, że mam Ostrą białaczkę limfoblastyczną. - po wypowiedzeniu tych słów zdała sobie sprawę, że powiedziała to za ostro i zbyt bezpośrednio. Ojciec patrzył się jej w oczy przeszywającym wzrokiem. Kiedy zorientował się, że nie jest to głupi żart, jego spojrzenie stało się puste. Patrzyła jak powoli jego oczy wypełniają się łzami, ale szybko otarł je drżącą ręką. Jednak, kiedy po dłuższej chwili się odezwał, jego głos był twardy i szorstki.
- Czy masz szansę na wyleczenie? - zapytał, nadal nie spuszczając z niej wzroku.
- Jakąś mam, ale lekarz tutaj powiedział mi, że muszę wyjechać do kliniki hematologii. Polecał mi też jedną, która znajduje się w Kanadzie. Wiem, będę daleko, ale to nawet lepiej dla mnie. Zawsze będziesz mógł do mnie przylecieć, a nikt oprócz ciebie nie będzie mógł do mnie dotrzeć.- Po raz pierwszy spuścił z niej wzrok. Wydawało się, jakby w przeciągu ostatnich minut postarzał się o parę lat. Ramiona trzęsły mu się od cichego szlochu. Blondynka miała coraz większe poczucie winy, ale wiedziała, że musi to zrobić.
- Dlaczego nic nie mówiłaś? Dlaczego czekałaś z tym tyle czasu? Nie wiesz, że nawet parę miesięcy może cię kosztować życie? Zdajesz sobie sprawę, że istnieje coś takiego jak przeżuty?  - Od śmierci mamy ani razu nie widziała w nim takiego żalu.
- Wiem... Przepraszam tato, z jakiegoś powodu myślałam, że tak będzie dla ciebie lepiej. No i myślałam, że niezależnie od leczenia nie mam szans. Teraz mam małą nadzieję, więc chcę spróbować walczyć. Pomożesz mi? Bez ciebie nie uda mi się wyjechać.
Widziała ile bólu na niego sprowadziła, ale nie było możliwości, żeby postąpić inaczej. Dla większego dobra musiała coś poświęcić. W rzeczywistości nie była ani silna, ani pewna jakiejkolwiek przyszłości.  Jednak musiała udawać, żeby chociaż w części jego też chronić. Jak  miałby się nie załamać, gdyby ona to przy nim zrobiła? Nawet jeśli ich stosunki dalekie były od ideału, on był jej ojcem i wiedziała, że naprawdę mu na niej zależy. Kochał ją na swój prosty i ostry sposób.
- Zrobię co tylko będę mógł.

 ~piosenka2~
~*~
Ostatnie półtorej tygodnia minęło jej w przyśpieszonym tempie. Dzięki wpływom ojca udało jej się zdobyć miejsce w klinice. Należało jeszcze załatwić formalności w szkole i spakować wszystko. Musiała także iść na jeszcze parę badań. Lekarz szczerze ucieszył się, z jej decyzji. Zapewnił ją, że nie będzie jej żałować. Uśmiechnęła się do niego na siłę, wiedząc, że będzie jej żałować dnie i noce. Postanowiła jednak nie być dla nikogo ciężarem, odejmując od tego ojca, ale na to nie było rady. W tej chwili cieszyła się, że znalazł sobie tę dziewczynę. Przynajmniej nie zostanie zupełnie sam. Poznała ją nawet i okazało się, że nawiązały ze sobą nić porozumienia. Susan liczyła na to, że szybko wprowadzi się do domu ojca.Ustalili, że nikomu nie powiedzą o jej chorobie i o tym gdzie wyjeżdża. Oryginalna wersja miała być taka, że wróciła do Polski, bo nie mogła już wytrzymać w Anglii. Przez cały ten czas przygotowań jej telefon był wyłączony. Od dnia kastingów nie rozmawiała z żadnym ze swoich przyjaciół. Ilekroć któryś z nich przychodził, jej ojciec mówił, że wyszła z koleżankami.
Wreszcie nadszedł oczekiwany dzień wylotu. Susan z ciężkim sercem jechała na lotnisko. Przed wyjściem stanęła w drzwiach swojego pokoju. Poczuła się tak, jak kilka miesięcy wcześniej w Polsce. Teraz zostały meble, ale pomieszczenie i tak zdawało się opuszczone. Jakby dobrze wiedziało, że nie zobaczy jej przez najbliższy rok, a może nawet dłużej. Ojciec przyszedł, żeby zabrać walizki do samochodu. Leciał z nią na pierwsze parę dni, żeby dopełnić formalności i pomóc jej się rozpakować.
- Musimy jechać, lepiej być trochę przed czasem niż za późno - powiedział, gładząc ją po ranieniu. Naprawdę się starał i Susan była mu za to bardzo wdzięczna. Wiedziała, że przeżywa piekło już po raz drugi, ale był silny dla niej. Razem sobie pomagali i jak na razie wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku. Kiedy byli już w samochodzie, zapadła pełna napięcia cisza, którą mężczyzna przerwał po kilku minutach.
- Powinnaś się do niego odezwać - powiedział pewnym głosem, nie patrząc na nią.
- Nie mogę tego zrobić. Zabolało by go to bardziej niż cisza. - odparła, doskonale wiedząc o kogo chodzi.
- Jak uważasz... - Jego głos wyrażał dezaprobatę. Do samego lotniska już żadne z nich się nie odezwało.

~*~
Susan powoli zmierzała już do bramek, kiedy usłyszała, że ktoś ją woła. Odwróciła się i przerażona zobaczyła biegnącego ku niej Harry'ego.
- Jak mogłeś mi to zrobić - krzyknęła na ojca, znajdującego się już po drugiej stronie. Postanowiła nie czekać i przeszła przez bramkę, wiedząc, że chłopaka za nią nie wpuszczą.
- Suz! Proszę cię zaczekaj, wytłumacz mi to! Jestem w tobie zakochany, powinienem był już dawno ci to powiedzieć. Nie wyjeżdżaj bez słowa! - Wrzasnął, a po jego policzkach zaczęły spływać niekontrolowane łzy. - Uwierz, mi ja bez ciebie nie dam rady tu wytrzymać. Proszę...
Dziewczyna również się rozpłakała, ponieważ uświadomiła sobie jak ślepa była. Cały czas próbowała wmówić sobie, że Harry to tylko przyjaciel. Raniła go spotykając się z Niallem. Praktycznie od początku Styles nie był dla niej tylko przyjacielem, ale robiła wszystko żeby ukryć to przed nim i sobą. A i tak wszyscy o tym wiedzieli. Nawet jej ojciec zdawał sobie z tego sprawę. Przypomniało jej się jak zamknęła się w pokoju i Harry jej pomógł. Wtedy też wiedziała to na pewno, ale go odrzuciła. Łzy spływały coraz gęściej po ich policzkach, kiedy stali, tak blisko siebie, jednak nie mogąc liczyć na nic więcej. Jestem taką straszną suką - pomyślała zrozpaczona i zrezygnowana.
- Też jestem w tobie zakochana Harry. Przepraszam cię, naprawdę... Nigdy o tobie nie zapomnę,obiecuję. Muszę teraz odejść i nie mogę niczego ci wyjaśnić. Żegnaj... - odwróciła się od niego i powoli odeszła, czując, że to najgorsze co mogła przeżyć. Ból w oczach doświadczonego już ojca był niczym w porównaniu z bezdenną rozpaczą w oczach Harry'ego. Cała się trzęsła i czuła, że zaraz zacznie walić pięściami w co popadnie. Ojciec objął ją i w ciszy poprowadził do rękawa samolotu. Nadal płakała, kiedy zajmowali swoje miejsca.
- Susan! Z doświadczenia wiem, że prawdziwe uczucie potrafi znieść wszystko. Za rok się spotkacie, uwierz w to. Jestem pewien, że to co was łączy wytrzyma to wszystko.
- Jak możesz tak mówić? Wcześniej nawet nie zdawałam sobie sprawy co do niego czuję.  Skąd możesz wiedzieć, że to jest prawdziwe?
- To jeden z powodów, dla których wiem, że jest prawdziwe. Słyszałaś kiedyś o rodzajach miłości? Eros, philos  i agape? Wydaje mi się, że skoro on wytrzymał cały ten czas, to jest możliwe, że jest to miłość agape, czyli bezinteresowna, najdoskonalsza. Połączyliście ją już z philos, czyli przyjacielską. A eros, miłość erotyczną musicie dopiero odkryć. Chcesz tego Sus? Chcesz znaleźć wszystkie te aspekty? Wiem, że jesteś już dużo dojrzalsza niż byłaś, ale to nadal jest wielka odpowiedzialność.
- Chcę, naprawdę. Będę się starać dla niego. Ale nie zmuszaj mnie żebym się z nim kontaktowała. Możliwe, że lepiej byłoby dla niego, żeby zakochał się w kimś innym. Poza tym musi być przede wszystkim zajęty zespołem. Jeśli się jeszcze kiedyś spotkamy, to będzie to jak wyjdę z kliniki. Uszanuj moją wolę i pozwól mi robić to, co uważam za słuszne. - Blondynka założyła na uszy słuchawki i odwróciła się do okna. Wiedziała, że musi to zrobić dla dobra Harry'ego i kariery zespołu. Czekały ją ciężkie chwile tęsknoty i samotnego zmagania się z chemioterapią.

~*~
Samotny chłopak siedział przed wejściem do lotniska. Nie wiedział co ze sobą robić. Jeszcze nigdy nie czuł się tak źle jak w tej chwili. Nie miał pojęcia, gdzie ma się znaleźć Susan i dlaczego. Nie miał nawet pewności, że wróci. Pan Cole powiedział mu tylko, że jest poważnie chora i musi wyjechać. Harry nadal płakał, czując się zupełnie bezradny. Co jeśli już nigdy nie wróci? W jednej chwili wszystko co sobie budował rozpadło się w pył. Musi się trzymać dla chłopaków. Jeśli utrzymają się w programie, to ona będzie go mogła często widzieć. To stawiało przed nim jasny cel. Musi dawać z siebie wszystko za każdym razem, kiedy śpiewa. Powoli wstał, nie zwracając uwagi na ludzi wbiegających i wychodzących z budynku. Nie zauważył nawet, kiedy jeden z przechodzących na niego wpadł.
- Nie stój na środku schodów! - krzyknął z niesmakiem mężczyzna w średnim wieku, oddalając się szybko. Harry wpatrzył się w odlatujące samoloty, a w głowie cały czas rozbrzmiewało mu jedno zdanie.
Znowu ją straciłem...

KONIEC CZĘŚCI I - ODKRYCIE

~*~*~*~

Wybaczcie mi... Wiem od marca nic nie pisałam. I jeszcze skończyłam pierwszą część wcześniej, niż to było planowane. Ostatnie miesiące zupełnie nie miałam siły na pisanie. Jeśli ktoś z was tam jeszcze jest, to pewnie zastanawia się, czy będę kontynuować. No cóż, postaram się. Mam już ogólny plan jak to ma wyglądać, ale muszę jeszcze go zrealizować. Jednak nie zacznę pisać dopóki pod notką nie znajdzie się przynajmniej pięć komentarzy. Wybaczcie, że stawiam ultimatum, ale nie ma sensu żebym marnowała czas na zaczynanie drugiej części, jeśli nikt nie będzie jej czytał. Liczę na to, że podzielicie się ze mną opinią o tym rozdziale, ale też o ogóle tej części. Chciałabym wiedzieć nad czym jeszcze powinnam popracować.
Dziękuję wam za każdy komentarz pod rozdziałami :) Byliście dla mnie niesamowitym wsparciem i mam nadzieję, że nasza wspólna przygoda się nie skończy. Jestem każdemu z was bardzo wdzięczna, bo gdyby nie wy, to tego bloga by nie było.
Do jak najszybszego zobaczenia kochani!

5 komentarzy:

  1. Genialny. Miałam łzy w oczach... Biedny Harry, jak mogła go tak potraktować? Nawet nie powiedziała mu, kiedy wróci. Nie wiadomo CZY wróci... W końcu rok przy takiej chorobie to strasznie długo.
    Miałaś rację, te piosenki w tekście tworzą fajny nastrój podczas czytania. Zazwyczaj nie korzystam, bo czytam na tablecie, gdzie mogę w jednej chwili otwierać albo bloggera, albo YT. Ale tym razem udało mi się ich przesłuchać :)
    Wcześniej miałam za dużo nauki i nie miałam czasu włączyć kompa, żeby skomentować (z tableta nie mogę). Ale teraz jest to pierwsza rzecz jaką robię po powrocie ze szkoły. A więc masz pierwszy komentarz, szantażystko :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie, wreszcie, wreszcie! ♥
    Tak długo na to czekałam, ale muszę przyznać: było warto. Efekt, choć wypracowany wieloma narzekaniami, rozmowami o braku weny i innych homo-niewiadomo, jest zachwycający.
    Przede wszystkim kocham Cię, za tą długość. Po tak długiej przerwie, jestem w pełni usatysfakcjonowana ilością i rozbudowaniem zdań. Dodatkowo, wielki plus za piosenki. Choć wydaje mi się, że w przypadku pierwszej bardziej pasuje tekst, niż sama muzyka, dziękuje, że pofatygowałaś się i poszukałaś, bo z muzyką czyta się o niebo lepiej.
    W ogóle, te opisy uczuć... One są nie do opisania. Czytam je raz po raz i nie umiem przestać!
    A co do fabuły... No cóż tutaj dużo mówić. Z jednej strony się tego spodziewałam, z drugiej jednak mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że nigdy nie powie jej co czuje. A jednak, wyznali to sobie. Sama nie wiem, czego można oczekiwać po drugiej części, bo mam oczywiście nadzieję, że ją napiszesz! Nie wyobrażam sobie, że mogłabyś zakończyć w takim momencie. Sophie, masz pisać dalej, bo... Bo... BO JA TAK POWIEDZIAŁAM :D
    Nie wiem co jeszcze mogę dodać. Rozdział jest przecudowny, przeidealny i strasznie mi się podoba. Nie chciałabym obrazić innych Twoich rozdziałów na blogu, ale ten jak dla mnie, jest najlepszy. Uwielbiam go!
    I jak już mówiłam: oczekuję następnej części. W tej się tyle wydarzyło... To opowiadanie wciąga, bohaterowie zadziwiają, denerwują, ale i tak ich uwielbiamy.
    No i Twój styl, to po prostu mistrzostwo. Naucz mnie tak pisać :C
    Pozdrawiam i do zobaczenia, przy następnym rozdziale c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O i oczywiście przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Życie niczego nie ułatwia niestety, ciągle cierpię na brak czasu :/ Przykro mi z tego powodu. I z tego, że jest tutaj tak mało komentarzy.

      Usuń
  3. Dopiero teraz zobaczyłam że dodałaś Nowy rozdział . Ale do rzeczy rozdział
    Mega wręcz boski. Jak to czytałam miałam łzy w oczach wiem że się powtarzam alw to jest boskie

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski <3 Czekam na II cz . ;D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy